RECENZJE
Dave Mirra Freestyle BMX [ by Shakkall
]
|
Symulatory jazdy na różnych sprzętach (rowerki, deseczki, rolki) są stosunkowo młodym gatunkiem gier. Przedstawicielem jazdy na rowerach BMX była gra Dave Mirra Freestyle
BMX, zadebiutowała jakiś czas temu na dziadku PSXie. Po paru ładnych miechach, chłopaki z Z-AXIS
(developer) postanowili ją skonwertować na naszego kochanego
DeCeka. Ale czy z pomyślnym skutkiem ?
Grę otwiera takie jakieś, nie specjalnie efektowne interko. Menu jest za to całkiem ładne.Do wyboru mamy sporo trybów zabawy, m.in. karierę, pojedyńczy przejazd na wybranej trasie, zabawę na 2 playerów, tyle że nie na
Splicie, ale jeden po drugim. Do wyboru mamy kilku zawodników + 2 dodatkowych
(Slim Jim wymiata). Każdy zawodnik ma do wyboru 4 rowerki, z czego na początku jest dostępny jeden. Możemy też wybierać w kolorystyce strojów. Ale może przejdzmy do sedna, czyli do bebechów gry.
No i tutaj bardzo miłe zaskoczenie, ta gra NIE jest kalką THPS! Sterowanie jest podobne, jendak bardziej mi pasowało w
THPS. System trików jest zdośc trudny, przynajmniej na początku. Aby wykonać niektóre triki specjalne, trzeba wykonać np. "dół, dół-prawy skos, dół + X". Thps to pikuś! Trudniej również wykonywać
grindy, nasza postać strasznie giba się na boki. Jazda jest o wiele bardziej hardcore'owa niż w w serii THPS i jej klonach. Dla jednych to plus, dla innych minus. Dla mnie to plus jak pas startowy! Do naszej dyspozycji oddano od groma trików, flipy (ale nie
deskorolkowe, tutaj to różnorakie salta), graby i grindy. Co do zadań, to nie uświadczymy tu pamiętnego zbierania literek i innych pierdół, natomiast dane nam będzie wykonywać określone triki w określonych miejscach i walić odpowiednio wysokie rekordy. Można się dopatrzeć pewnych
baboli. Przykładowo, skaczemy na jakąś rurę (bez skojarzeń ;) mając na celu wykonanie
grinda. Niestety, dzieli nas od niej odległość około 1 metra. Naciskamy Y i nasza postać w jakiś magiczny sposób jest przyciągana do rurki. Zaiste, dziwna sytuacja. Podobne cuda dzieją sie na rampach. Wyskakujemy, walimy np. Superflipa z obrotem o 180 stopni.
Niestey, nasza postać ma zamiar wylądować BOKIEM do rampy... i ląduje. No nic, nie można mieć wszystkiego ;/.
Przejdzmy do oprawy graficznej. Tutaj pierwszy, naprawdę poważny
zonk. Teksturki są miejscami niewyrazne, a ich kolorystyka wskazuje na to, że moczyły się przez miesiąc w jakimś tam Acze czy innym
Wizirze. Są wyblakłe. Nasz zawodnik z daleka wygląda całkiem fachowo, natomiast z bliższej odległości rażą takie rodzynki jak kwadratowe laczki naszego Mastera :). Na bardziej rozległych torach w oczy kłuje dorysowywanie się całego otoczenia, co przy całym wykonaniu nie ma, w moich oczach, podstaw. No ale czego można oczekiwać po konwersji z
PSX'a? Jednak cała ta oprawa graficzna to malutkie piwko w porównaniu z
enginem! Ta gra strasznie się haczy! I nie mówię tu o jakichś tam zwolnieniach 1-2fps, ale czasami gra zwalnia o 15
fps! To jest istny horror! Przy całej tej precyzji potrzebnej do osiągnięcia dobrych wyników, sprawa jest bardzo utrudniona. Czasami gra wręcz
się ztrzymuje, funduje nam slideshow! Jak można to było tak, delikatnie mówiąc spieprzyć.
Na deser autorzy fundują nam całkiem niezła ścieżkę dźwiękową. Czadu dają m.in Cypress Hill (mniam!). Efekty
dźwiękowe są bez zarzutów.
Reasumując, jeśli lubisz jazdę na rowerze, Mat Hoffman Ci się przejadł i jesteś w stanie wybaczyć dość kiepską grafę i rwącą animację to łykaj śmiało. Innym także polecam tę grę ze względu na system jazdy i ogólną radochę z grania. Warto także sięgnąć po tą grę, bo inne "rowerki" raczej już się nie ukażą ;(((.
|
|