RECENZJE
Shenmue [ by dcfighter
]
|
Jeszcze tuż przed śmiercią konsoli niebieskich (tutaj
lekka ściema ,bowiem dc nadal żyje "życiem nocnym":) ) jeden z gigantów elektronicznej rozrywki- Yu Suzuki wraz z teamem Am2 wypluł na rynek Shenmue.
Owy geniusz zasłynął między innym z serii Virtua Fighter (z resztą stworzył wiele innych gier z "Virtua" w tytule), jest wymieniany jednym tchem między Johnem Romero ,Peterem Molyneux czy Shigeru Miyamoto. Czy taki mózg mógł stworzyć coś plugawego? Odpowiedź w recenzji. Pierwszy trailer z płyty "DREAMON Collection 4" (demo dołączane do każdego DC) zelektryzował mnie do granic, akcja, QTE, rozmowy, romanse, zbrodnia - prawie jak 3000 odcinek "Mody na sukces" :).
Kiedyś, gdy jeszcze myślałem, że na dreamcasta nie ma backupów niestety omijałem tą grę (złe doinformowanie). Dziś, gdy trudno o jakiś nieużywany oryginał, a o Shenmue jeszcze trudniej postanowiłem nadrobić zaległości i nabyć import od pana Saszy :) Włączam więc dosłownie świeżo "zafoliowaną" grę i... ukazuje się tradycyjne menu: New Game ,continue (z lekka innowacja, wczytanie sejwu zrobionego w dowolnym momencie) load (załadowanie zwykłego stanu gry) i options. Nie mając na początku zbyt dużego pola do popisu wybieramy New game.
Wyświetla się cutscene (co prawda nie render ,ale...) ,biegnie sobie jakiś chłopak, jak się okazuje po jakimś czasie jest to główny bohater gry: Ryo Hazuki from Yamanose. Mieszka sobie w obszernym domu ze służbą, ba! ma nawet dojo! Niestety sielanka kiedyś musi się skończyć
Po powrocie młodzian zastaje skatowaną sprzątaczkę (Toitoi-san :)) uspokaja klasycznym tekstem "nic Ci nie jest" a także zostaje poinformowany iż, Ryo powinien udać się jak najszybciej do dojo. Wewnątrz ujawnia się główny "big boss man", który "wymienia poglądy" z ojcem Ryo o jakimś zwierciadle, które notabene chce posiąść. Jak to zwykle bywa spotyka go opór, a cała akcja kończy się klasycznym Noooooooo! (z ust syna) i poprzysięgnięciem zemsty. Chłopak idzie przespać się z tym problemem, gnębią go koszmary, a mi pad opływa potem. Nazajutrz po przebudzeniu się, przejmujemy losy naszego "sima", możemy oczywiście ściśle zagłębiać się we wspaniałą fabułę lub oblać ją ciepłym moczem i wyruszyć na miasto (właściwie to wieś :). Praktycznie od początku możemy się zaopiekować kotką (lubię koty to dokarmiłem biedaczkę), dalej czeka nas już Sakurogaoka i miła sklepikarka, która mówi na naszego super hero: "baby boy Ryo" :) Możemy także okupować automaty z zabawkami (mini Jeffrey rulez). Jest tego oczywiście dużo więcej ale nie ma sensu tego opisywać to trzeba po prostu zobaczyć . Wypadało by się zająć trochę mechaniką, grę można podzielić na trzy części: przygodową (rozmowy ,przedmioty), walkę - tutaj należy napisać, że jej choreografia nie pozostawia praktycznie nic do życzenia, Ryo może także uczyć się nowych ciosów (szkoda jeno iż w całej grze jest ich tak mało). Następny kawałek gry dotyczy tzw. Qte ,polega to na tym ,że np. bandzior wziął zakładnika w postaci dziecka, owy bahor upuszcza piłkę ,a na środku ukazuje się załóżmy przycisk A ,wciskamy go w odpowiednim czasie, a schoolboy śle piłe w "heada" bandyty. QTE tak samo jak walk jest zdecydowanie zbyt mało. Przejdę teraz do grafy ,proponuje ją samemu sprawdzić - mi zryła beret; usta poruszające się w realistyczny sposób ,piękne tekstury ,płynna animacja ,jedynym minusem mogą być (ze względu na małą pamięć graficzną makarona) pojawiające się z nikąd postacie. O ścieżce dźwiękowej ciężko się wypowiedzieć, bo w sklepach "Tomato" można kupić kasety do odtwarzacza (a jeśli wygrasz w loterii to możesz je odtworzyć w radiu a la Comba z JSR). Czas najwyższy na podsumowanie Shenmue jest dla mnie grą bardzo piękną ,szczegółową i ambitną ,lecz nie przypadła mi do końca do gustu ze względu na trochę małą ilość akcji i to ,że niestety czas w tej grze płynie swoim tempem i nie można go przyśpieszyć (czekanie w grze 5 godzin jest trochę nużące).Kawał porządnego softu!!!
|
|